niedziela, 14 września 2008

Day After czyli dywagacje o mieście rodzinnym.

"Łódź jest stolicą polskiego clubbingu, gdzie zabawa trwa do białego rana i pozostawia niezapomniane wrażenia. Wiele pubów ma bardzo ciekawe wnętrza, niektóre secesyjne czy eklektyczne, inne awangardowe, nowoczesne albo przypominające tawerny lub chłopskie chaty. Każdy znajdzie tu coś dla siebie."

-Wirtualna Łódź

-Materiał filmowy-


Zdaniem władz rządzących są powody do dumy. Nie pozostaje mi chyba nic innego niż zgodzic się z tym ryzykownym poniekąd stwierdzeniem. Uwielbiam więc łososiową kostkę, będącą wizytówką miasta, zachwyca mnie widok szczytów prawie już siedemdziesięciometrowych drapaczy chmur deszczowych w samym centrum łodzi, z radością przyjmuję zakazy ruchu na wszystkich arteriach PN-PD, wielbię hotel Campanile, z przyjemnością uczestniczę w festynach i jarmarkach, wielbię też obważanki, tak samo jak władze nie lubię starych kamienic i fabryk i z przyjemnością oglądam powstające na ich miejscu nowe place budowy, uwielbiam budynek, który z samolotu wyglądają jak paragraf, i samolot, który przelatuje nad nim raz na ruski rok też uwielbiam, światełka nad Piotrkowską dodają mi otuchy zawsze kiedy wracam nad ranem ze słynnego łódzkiego clubbingu, jestem również zwolennikiem tynków-baranków, uważam, że bloki na Retkini pomalowane w tęcze i słoneczka rzeczywiście wprowadzają trochę radości w życie mieszkańców tego smutnego osiedla, mój przyjaciel ma okienko w samym środeczku słoneczka i jest chyba najweselszym człowiekiem na świecie, uwielbiam też cytrynowy kolor hali sportowej, spiżowego latarnika i ptaki które na niego srają. Przyznaję więc uroczyście i pełen zgody.... JESTEM DUMNY!!!!!

-No to plansza-

sobota, 13 września 2008

Szołbiznes jego mac!!

"Trasa Koncertowa" stwierdzenie to brzmiące dumnie, lecz w swej naturze podłe i zakłamane. W rzeczywistości ogranicza się ono bowiem do określenia ton sprzętu lampowego, kilometrów kabli i starego czerwonego diesla. Na początku siniaczysz sobie nogi, potem przycinasz palce, potem 2 godziny orgazmu na scenie i potem znowu zrywasz ścięgna i nadwyrężasz mięśnie. Robota dla niezrównoważonych w rzeczy samej, ale wierzcie mi albo nie warta tych dwóch godzin na scenie. Zresztą każdego rodzaju byczym orgazmom towarzyszą siniaki.

-No to plansza-



czwartek, 11 września 2008

On the first day I made this Blog... and I saw that it was good.

Założyłem Blog. Już wszyscy mieli. Balbina i Gerwazy mają, ma też Wiesiek. Edzio nie miał nigdy bloga i mu w pociągu buty ukradli.

-No to piosenka-