W związku z tonami krytycznych listów jakie dostałem po ostatnim wpisie, postanowiłem zawiesić rozwój teorii czasu płaszczyznowego i zabrałem się za teorię polityczną. Nazwę ją dumnie Demokracją Absolutną. Teoria jest prosta jak harmonogram zadań przedszkola publicznego i sprawiedliwa jak ilość drewnianych klocków w skrzyni (Wyłączając Paradoks Simpsona).
AD REM
Wybieranie posłów, radnych, premierów, prezydentów czy grup politycznych nie ma sensu, ponieważ:
1. Wątpliwym jest powierzanie spraw bezpośrednio dotyczących nas ludziom, których w ogóle nie znamy i porównywalne jest z powierzeniem dziecka niańce wybranej na podstawie jej profilu na Naszej Klasie.
2. Polska liczy około 40 000 000 osób (wyborców). Partii jest 6 w porywach do 7 (o ilości posłów nie ma sensu mówić, ponieważ każdy z nich realizuje program partii, a nie swój własny). Partia z najwyższym poparciem (na podstawie danych polskich- 205 posłów)reprezentuje więc 194175 osób (wyborców). Porównywalne jest to w takim razie z powierzeniem 947 dzieci jednej niani. Walić już czy upilnuje niania dzieci, ale czy każde z nich będzie szczęśliwe.
3. Jedną osobę, lub nawet grupę 205 osób, jest łatwiej przekupić niż grupę 18 000 000 osób.
4. Dlaczego Polskę ma reprezentować najbrzydszy z Polaków?
CONSILIUM
Technika poszła już na tyle daleko, że jeżeli Państwo jest w stanie zagwarantować darmowe łącze 100Mb/s dla 90% obywateli (Szwecja), a Allegro czytnik linii papilarnych za 20PLN, to pozwólmy KAŻDEMU na personalne, internetowe głosowanie przynajmniej w sprawach ich bezpośrednio dotyczących.
W ten sposób każdy obywatel:
1. Będzie osobiście odpowiedzialny za swój wybór, a ja się nie będę wkurwiał i przestanę kłaść się spać nad ranem.
I to wystarczy.
środa, 13 stycznia 2010
Subskrybuj:
Posty (Atom)